Herbata kojarzy się z tradycją parzenia, szczególnie w Japonii, gdzie jest to cały rytuał. Ale przecież i w Europie picie herbaty ma stosunkowo długą tradycję.
Nie tylko chyba mi kojarzy się z czymś wykwintnym, czasem przerwy w codziennej krzątaninie, choćby krótką przerwą, poświęconą na delektowanie się i herbatą i życiem.
Cecil Rhodes, angielski premier:
Byłem gościem barona Alfreda de Rotszylda w jego pałacyku miejskim przy Seamore Place. Wczesnym rankiem pojawił się w mojej sypialni lokaj w liberii z olbrzymim wózkiem śniadaniowym do obsługi gości w pokojach i zapytał:
"Czy życzy pan sobie herbaty, Sir, czy może świeżą brzoskwinię?".
Wybrałem herbatę, a wtedy padło pytanie:
"Chińską, indyjską czy cejlońską, Sir?"
Wybrałem herbatę indyjską i później nastąpił dalszy ciąg:
"Z cytryną, śmietanką czy mlekiem, Sir?"
Gdy zdecydowałem się na mleko, wtedy zapytano mnie o rasę krowy, od której miało pochodzić to mleko: "Jersey, Hereford czy Shorthorn, Sir?"
Nigdy już więcej w życiu smakowała mi tak bardzo filiżanka herbaty jak wówczas; tutaj byłem rzeczywiście "Jego Wysokością Gościem".